Najnowsze komentarze
Też jestem uzależniony i z tego po...
Też jestem uzależniony i z tego po...
uzależniona motocyklistKa do: Motocykle - najlepszy nałóg...
A czy ten "nalog" zarezerwowany je...
Autor artykułu to wsiowy idiota w ...
Oj coś wiem o tym nałogu :P Od...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
Moje linki

29.09.2010 18:37

Miłość...

W psalmie Św. Pawła słyszymy: "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego...".

Jaka jest miłość motocyklowa? Bardzo podobna, jednak przyszedł bardzo ciężki okres i nie chodzi tylko o pogodę...

Życie jest najlepszym weryfikatorem planów. Można planować i tworzyć w głowie świetne rozwiązania, a czas pokaże jak będzie.

Z dumą mogę powiedzieć, że jak dotąd motocykle są moją największą miłością życia i mam nadzieję, że będzie to uczucie na całe życie. Jak dotąd była to miłość kosztem wszystkiego innego. Ale czasami nadchodzi pytanie, szczególnie jesienią "czy warto dalej to robić?" W innym okresie taka myśl nie wpadłaby nawet do głowy, ale teraz to całkiem normalne.

Można się sprzeczać, debatować, ale sezon dobiega końca. Oczywiście nie będzie padać cały czas i kiedyś słońce wyjdzie, jednak temperatura jest już zupełnie inna. Wszystko jest kwestią przygotowania technicznego i psychicznego, ale czy warto z ciepłego lokum wyciągać maszynę po to żeby pojechać nią do pracy gdzie spędzi kilka godzin na zimnym powietrzu przykryta pokrowcem lub też łapiąc miliony kropel deszczu? Czy to jest oznaka miłości do maszyny?! Moim zdaniem nie! Wolę gdy stoi w cieplutkim garażu. Przyznam się, że robiłem trasę 40-50 km w ulewie, burzy wichurze. Nie ma co opowiadać bajek! To nie jest przyjemność, a męka. Trzeba być skupionym na drodze i planować wszystkie manewry oraz liczyć się z tym że możemy wyglebić na każdym odcinku drogi- pocieszająca perspektywa.

Tak się wspaniale składa, że ten sezon można zaliczyć do najbardziej deszczowych w historii!!! Może "puszkarze" są zadowoleni, że niedobitki na jednośladach pojawiają się na ulicach, ale są na z góry przegranej pozycji i występują w tak nikłej liczbie, że uważa się ich za gatunek wymarły i spodziewany powrót "plagi" pojawi się na wiosnę.

Z pewnością słońce odwiedzi jeszcze ten zakątek globu (kiedyś), można jedynie pocieszyć się jedną perspektywą, każda największa nawet miłość potrzebuje odpoczynku od siebie zakochanych, więc analogicznie zastosujmy to do naszych maszyn.

Pozdrawiam wszystkich nie zrażonych pogodą! Lewa i przyczepności!

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz