Najnowsze komentarze
Też jestem uzależniony i z tego po...
Też jestem uzależniony i z tego po...
uzależniona motocyklistKa do: Motocykle - najlepszy nałóg...
A czy ten "nalog" zarezerwowany je...
Autor artykułu to wsiowy idiota w ...
Oj coś wiem o tym nałogu :P Od...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
Moje linki

25.09.2010 19:16

Jazda!!!

Pomykanie

Kultura Jazdy

Ten wpis będzie trochę inny, być może bardziej przypadnie do gustu krytykom mojego wpisu. Traktować będzie o moich przemyśleniach na temat kultury jazdy na ulicach mojego rodzimego miasta.

Już samo mówienie o kulturze jazdy budzi kontrowersje, pojawiają się spory kto jest gorszy, kto bardziej chamski...

Z perspektywy siodła...

Po obfitym w deszcze sierpniu i częściowo wrześniu nadszedł czas na słoneczną pogodę. Z garaży, parkingów i zakamarków na drogi wyruszyły tysiące maszyn. Nie sposób tego zauważyć jeżdżąc, czy stojąc na przystanku. Pomykając swoją maszyną widać, że większość samochodziarzy ma już dosyć motocykli przemykających po ulicach. Jeżdżąc z dużą prędkością może trudno zauważyć, jednak śmigając 50-tką z prędkościami do 90 km/h jest się w stanie zauważyć więcej. Nie muszę głęboko szukać w swojej pamięci. Jest piątek, trochę dłuższy pobyt w pracy, mam wyruszyć w drogę do warsztatu ojca. Niby nic, znam tą trasę na pamięć, mogę ją odtworzyć w głowie z każdą jej dziurą ( w końcu podróżuje nią od 19 lat). Po wyjeździe z pracy jeszcze mały pit stop na tankowanie na pobliskiej stacji i rura w trasę. Stacja paliw znajduje się przy ruchliwej drodze wlotowej do Lublina więc w godzinach szczytu nie ma mowy o szybkim włączeniu się do ruchu. Stojąc kilka minut natrafiam na pomocnego kierowcę z naklejką "motocykle są wszędzie..." zostaje wpuszczony w korek i dziękuję podniesioną do góry lewą ręką. Jednak nic z mojego miejsca w korku ze stali skoro do świateł przede mną ok 30 samochodów. Bez chwili zawahania spoglądam w lusterko i zaczynam przebijać się środkiem do przodu. Jest dosyć szeroko więc spokojnie mknę 20 km/h żeby dojechać na pole position przed zmianą światła na zielone. Ten zamysł jednak pokrzyżował mi i to dosłownie pan z Volkswagena LT. "Busiarz" chociaż próbuje się powstrzymać od innego słowa, zrobił według niego manewr życia. Widząc w lusterku, że się zbliżam odbił kierownica w lewo nie patrząc, że jestem już bardzo blisko. Przytulił się do samochodu stojącego z lewej strony uniemożliwiając mi w ten sposób przejazd. Pogroził mi palcem i podjechał jeszcze bliżej żeby nie mógł nawet pomyśleć o przeciśnięciu się. Nie byłem mu dłużny i pomachałem mu paluszkiem w karbonowej rękawicy. Aż mnie pięść zaswędziała żeby przyłożyć mu w tego blaszaka! Pan Sk..... nie był przykładem super kierowcy. Pomijając fakt, że zajechał mi drogę to jeszcze w tym czasie rozmawiał przez komórkę! Puściłem całą wiązankę w jego kierunku, jednak że z natury nie odpuszczam to postanowiłem mu uprzykrzyć rozmowę robiąc ciągle przygazówkę jak tylko mały Gixxer był w stanie najgłośniej to zrobić. Na szczęście dalsza część drogi była popisem omijania korków i dała mi jeszcze trochę wiary w ludzi.

Mocy gdzie jesteś?

Zbliżając się do obrzeży miasta kierowcy żelaza już trochę stygną i zaczynają mieć rozum. Jadąc w sznurze aut i trzymając bliżej lewej krawędzi, żeby móc wyminąć samochody skręcające w prawo poczułem, że niektórzy spoglądając w lusterko biorą mnie za motocyklistę. To chyba z powodu mojego kasku, zbroi oraz nóg na bocznych podnóżkach. Nie mam nic przeciwko temu w końcu skuter to z definicji encyklopedycznej rodzaj motocykla więc banan na fejsie i w długą. Podążając w  pobliżu zderzaka kierowcy zaczęli zjeżdżać delikatnie pod prawą stronę myśląc że będę ich wymijać. Chciałbym! Kilka aut "łyknąłem", ale zapas mocy niewielki i tych podróżujących z prędkościami bliskimi mojej maksymalnej z czystej fizyki nie byłem w stanie "dziabnąć".

Dla kogo są przepisy?

Trudno żeby trasę która ma ponad 20 km pokonywał z prędkością 45 km/h szczególnie, że maszyna pozwala na drugie tyle i droga jest szybka. Nie uważam się za króla drogi więc jak widzę szybszego użytkownika drogi w lusterku to ułatwiam mu jak najbardziej wyprzedzenie zestawu złożonego ze mnie i Gilery. Czasami myślę, że droga uprzejmość nie popłaca, chociaż co innego wpaja mi w głowę instruktor jazdy. Zbliża się spieszący jegomość, droga "normalna" bez dziur ja już jadę na 99% możliwości silnika więc nie blokuję tylko grzecznie zjeżdżam ze środka pod prawą krawędź i ujmuję gaz żeby manewr żelaza trwał jak najkrócej. Czy zostaje wynagrodzony. Przejazdem 10cm od mojego boku z prędkością która wprawia lekkiego Stalkera w lekkie zabujanie spowodowane podmuchem wiatru z Astry kombi.  Kolejna chwila bezsilności i wiązanka pod nosem oraz błagalne spojrzenie w niebo z pytaniem  "kiedy będzie ten wymarzony motocykl?". Dojeżdżam do obszaru zabudowanego, powinno być lepiej, ale chyba nie w tym kraju. Jadę 60 km/h w pobliżu szkoła przejście, czarny punkt i mnóstwo wypadków oraz znane miejsce w którym stoją patrole. Zostaje wyprzedzony przez zdecydowaną większość samochodów przejeżdżających po samym skuterze. Głowa gotuje mi się pod kaskiem. W przepisach określona jest odległość w jakiej samochody powinny wymijać rowery i pieszych. Dlaczego nie ma nic na temat skuterów i motocykli?! Zapis mówiący o bezpiecznej odległości bez określenia jej w centymetrach jest jak tabliczka "Szanuj zieleń".

Rozczarowanie puszkarzy...

Powrót do domu godzina 18 ruch w stronę miasta niewielki, więc można cisnąc nie czując oddechu służbowego Yarisa na plechach. Szybko dojeżdżam do tablicy z napisem Lublin. Już zaczynam czuć przypływ mocy, miasto to żywioł mojej bestii. Dojazd do świateł pole position zdziwione spojrzenia samochodziarzy mówiące "czego ten pajac szuka na przedzie, będzie tylko blokować". Trochę gazu na postoju, krzyk LeoVine'a i już co po niektórzy domyślają się, że to nie zwykłe 50 z czerwonym "R" w nazwie. Gaz odkręcony do poziomu kiedy skuter zaczyna już ruszać i start. Prędkość 60 pojawia się dosyć szybko, ale już czekam kiedy silnik złapie drugi oddech i od 60 do 90 km/h przyspieszy w mgnieniu oka. Samotny dojazd do świateł i oczekiwanie na resztę peletonu. Zdziwione spojrzenia kierowców są największą satysfakcją dla mnie. Wiadomo, że gdy ktoś chciał wykorzystać możliwości swojego silnika w samochodzie wyprzedziłby mnie, ale większość  puszkarzy trzyma rękę na portfelu i nie staje do walki o pierwsze miejsce przy sygnalizatorze. Wszyscy rajdowcy w Seicento Sporting i spółce mogą pomarzyć o wygranej w wyścigu od świateł. Abstrahując nieco od treści tego tekstu, mówiąc kolokwialnie "usadziłem" lansera w Saju, którzy chcąc popisać się przed dziewczyną wziął mnie na skrzyżowaniu w kleszcze. Stojąc przy prawej krawędzi lewego pasa umożliwiłem w ten sposób skręt w lewo wszystkim chcącym wykonać ten manewr. Jednak mając takie Ferrari, jak kolego nie można by się nie popisać. Stałem więc między dwoma samochodami czekając na zielone światło i mając po prawej Toyotę Avensis z mocnym dieslem. Istniała szansa, że zostanę po środku drogi osaczony samochodami z wściekłymii kierowcami spieszącymi się do pracy. Super! -pomyślałem. Nie pozostało mi nic innego jak spróbować walki z wyjącym litrowym silnikiem w Saju. Żółte, zielone i start, jestem pierwszy Fiacik został z tyłu po chwili jestem pierwszy na kolejnym skrzyżowaniu. Kolejne światła tym razem stoję na środku prawego pasa, a po mojej lewej Rajdowiec w Sportingu. Światła i kolejne zwycięstwo małego Gixxera. Taki Street Racing miał miejsce jeszcze kilka razy, aż nasze drogi się rozeszły. W pamięci pozostało mi tylko smutne spojrzenie kierowcy tego bolidu...

Podobnych sytuacji były i pewnie będą tysiące, dużo jeszcze wody upłynie w Bystrzycy zanim się co poniektórzy nauczą na temat jazdy samochodem. Niestety często bywa tak, że naklejka "Motocykle są wszędzie..." jestem elementem lansu, a nie przejawem kultury jazdy. Perspektywy są dobre więc, motocykl na sezon 2011 jest bardzo realny, a dzięki koledze motocykliście w kręgu mojego zainteresowania pojawiło się Kawasaki ZXR 400.

Pozdrawiam, Lewa w górę!

 

Komentarze : 6
2010-09-26 19:48:21 Jaszczurka

v-tec
nie tylko same barany ;) choć większość posiadaczy 50 ma taką wyrobioną opinię

2010-09-26 13:18:13 v-tec

Nienawidze 50-tek, same barany nimi jeżdżą...możesz sobie oblecieć poczciwego maluszka co najwyżej :D

2010-09-26 13:11:34 morham

Zgadzam się z Gochą. Szał drogowy nie dotyczy tylko kierowców samochodów. Niestety jeśli sprowokujesz kogoś kto będzie z Tobą w stanie wywołać kolizję - zawsze wyjdziesz na niej gorzej. Więc czasami lepiej odpuścić niż prowokować...

2010-09-26 12:59:41 damian

Gocha bardzo fajna puenta do całego wpisu... ;]
Pozdro

2010-09-26 11:18:48 Gocha

Fajny wpis :-)
Od niedawna dosiadam dwa kółka i z tej perspektywy krótko spoglądam na świat. Na kierowców próbujących na chama się wciskać, wyprzedzać [również nie dysponuję duża mocą ;-) ], blokować - po prostu z politowaniem kręcę głową i delikatnie pukam sie w kask...

Trzeba pamiętać, że jeśli chodzi o rozwiazania siłowe jesteśmy na gorszej pozycji - lżejsi, mniej osłonięci, wrażliwści na utratę równowagi... Staram się nie prowokować zandto. Wg "Motocyklisty doskonałego" ok 10% kierowców [1/10!] ma problemy emocjonalne i psychiczne... nie chcę trafić na jakiegoś pseudomacho z wysokim EGO i niskim IQ - szkoda nerwów, szkoda zdrowia, szkoda życia...

2010-09-25 21:18:49 Michaliński

Ten wpis znacznie ciekawszy od poprzednich. :) Powiem tylko tyle, że z tego co ja pamiętam to od motocykli też jest 1m przy wyprzedzaniu. Odległość bezpieczna jest od ciężarowych. Pozdrawiam! :)

  • Dodaj komentarz